Osobowość z pogranicza to bardzo skomplikowane zaburzenie o burzliwym przebiegu, a każdy przypadek cechuje się innymi objawami. Wahania nastrojów, dręczący lęk i poczucie winy, zachowania autodestrukcyjne powodują, że cierpi nie tylko osoba nim dotknięta, ale cała rodzina. Aby przybliżyć, co czują najbliżsi osoby z borderline i jak wygląda to zaburzenie z ich perspektywy, zapraszamy do zapoznania się z rozmową z matką, której (w tej chwili) 30 letni syn cierpi na borderline.
Kiedy zdiagnozowano u Pani syna borderline? Ile miał wtedy lat?
W okresie dorastania, w wieku 16-18 lat zaczęły się poważne problemy z zachowaniem syna. Klinicznie zdiagnozowano borderline u niego po próbie samobójczej, był już pełnoletni i trafił do szpitala psychiatrycznego. Wtedy dowiedzieliśmy się, że coś takiego jak borderline istnieje. Większość informacji jakie uzyskaliśmy o zaburzeniu była od lekarzy i psychologów, ponieważ na rynku jest mało książek o tym temacie.
Jakie objawy borderline zaistniały w przypadku Pani syna?
Już w gimnazjum, może nawet już w szkole podstawowej w zachowaniu syna było coś nie tak. Z nauką sobie radził dobrze, na lekcjach zachowywał się raczej dobrze, przynajmniej nauczyciele się nie skarżyli. Czasami wagarował. Syn natomiast miał problem z utrzymaniem koleżeństwa. W szkole nie było psychologa ani pedagoga, z którym syn mógłby się spotkać i porozmawiać. Wydawało się, że jest bardzo skryty, ale w domu często wybuchał złością. Wrzeszczał, był ciągle wściekły. Zamykał się w pokoju, nie chciał z nami rozmawiać ani jeść. Tłumaczyliśmy sobie z mężem, że tak to bywa z nastolatkami, wszystko przejdzie z czasem, syn z tego wyrośnie. Długo to wszystko trwało, syn groził, że nam coś zrobi, powtarzał, że nie chce nas znać, że nas nienawidzi. Dopiero kiedy próbował się zabić, wiedzieliśmy, że nie poradzimy sobie sami.
Czy są jakieś szczególne sytuacje, momenty związane z osobowością Pani syna, które utkwiły Pani w pamięci?
Groźby pod moim adresem, próby samobójcze – tego nie da się zapomnieć. Syn opowiadał rodzinie niestworzone historie o mnie i o mężu, jak tylko coś nie było po jego myśli, gdy np. nie chcieliśmy dać mu pieniędzy. Oskarżał nas o znęcanie się fizyczne nad nim, mówił, że chcemy się go pozbyć i dlatego zamykamy go w „psychiatryku”. Mówił o nas jak o swoich największych wrogach, powtarzał, że nas nienawidzi. Nigdy nie było wiadomo czego się po nim spodziewać, co mu strzeli do głowy. Poróżniło nas to z rodziną, która wierzyła w historie syna.
Osoby z pogranicza cechuje niestabilność relacji z innymi ludźmi. Jak to wygląda w Pani przypadku, w relacji syn-mama?
Wydaje mi się, że jesteśmy z mężem jedynymi bliskimi w życiu syna, ale odkąd stał się pełnoletni ciężko mówić o bliższej relacji. Relacja był ciągle napięta. Obwiniał mnie za swoje niepowodzenia. Nie chciał ze mną rozmawiać, był w stosunku do mnie agresywny. Potrafił nie utrzymywać ze mną i mężem kontaktu przez kilka miesięcy, zmieniał miejsce zamieszkania, nr telefonu, często zmieniał pracę. Szukaliśmy go, ale bezskutecznie. Nie miał bliskich przyjaciół, którzy wiedzieliby gdzie go znaleźć. To było bardzo okrutne z jego strony, chciał nas ukarać sami nie wiemy za co. Nie wiedzieliśmy czy żyje, co się z nim dzieje. Bezustannie martwiliśmy się, że coś sobie zrobi i nie uda się go uratować. Do tej pory się o to boimy.
Czy syn pozwolił Pani sobie pomóc w trudnych chwilach czy wolał być z tym sam?
Nie wiedzieliśmy z mężem co robić, jak mu pomóc. Chcieliśmy, ale nie wiedzieliśmy jak. To bardzo trudne dla rodzina widzieć jak cierpi jego dziecko i być bezsilnym. Poza tym, nigdy nie wiedzieliśmy czy robimy dobrze, jak zareaguje syn. Sam wiedział, że to jak traktuje mnie i męża nie jest w porządku, że nas rani. Mówił nam o tym, przepraszał, a później sytuacja się powtarzała. W tym zaburzeniu niestabilność emocjonalna to jeden z głównych objawów i syn często popadał ze skrajności w skrajność. Wydawało się, że jest szczęśliwy a za chwilę wybuchał złością, a ja i mąż nic nie mogliśmy na to poradzić, nic nie dało się wtedy zrobić. Syn po prostu taki był. Teraz jego zachowanie jest już stabilniejsze.
Jak teraz wygląda życie Pani syna?
Po kilku latach terapii i hospitalizacji jest bez porównania lepiej. Synowi, co prawda, nie udało się jak do tej pory założyć rodziny, ale skończył studia, pracuje i mieszka sam. Nie ingeruję w jego życie, radzi sobie beze mnie i męża. Czasami nas odwiedza, ale zachowuje dystans. Wiem, że ciągle chodzi na terapię, bierze leki. Chcemy z mężem być dla niego wsparciem, ale nie pozwala nam się do siebie zbliżyć. Wierzymy mocno, że wszystko w naszym i jego życiu jakoś się ułoży.